OSTATNIE WPISY

Korea - co nas kręci, co nas podnieca

3:36 PM , ,

Czyli o tym co nas w Korei… urzeka.

Powiedzmy to głośno i wyraźnie – Korea, jak żaden inny kraj, to nie raj na ziemi. Przeprowadzka za granicę chyba zawsze kończy się pewnymi wyrzeczeniami, z którymi należy się liczyć. Nie oznacza to jednak, że w nowym miejscu nie znajdziemy czegoś, czego z kolei będzie nam brakować gdy przyjdzie do jego opuszczenia. To takie małe radości, które, gdy je dostrzeżemy, potrafią nadać codzienności zupełnie innych barw. Jak więc jest to z nami i Koreą?


Nasze historie z Koreą, choć różne w wielu aspektach, rozpoczęły się w bardzo podobnym czasie. Ot, koleżanka Moniki ze szkolnej ławki (uściski dla Justyny!) podzieliła się swoją pasją z M., dalej dość naturalnie przeszła ona na Paulinę. W tamtym czasie Azja kojarzyła nam się chyba wyłącznie z Japonią – anime, sakurą i kulturą samurajów. Szybko zauważyłyśmy pomiędzy tymi krajami pewne podobieństwa, ale też i różnice, które zdaje się uczyniły nowo poznawany kraj bliższym naszemu. I tak to się zaczęło.

Wśród rzeczy ciągnących nas od początku do Korei znalazło się trochę takich chwytających za serce, kilka budzących zaciekawienie, ale też sporo bawiących do łez (z przewagą tych z cyklu #nooneunderstands :D). Dzisiaj będzie o tych małych rzeczach, które cenimy sobie w Korei.



1. Ćwiczące ajummy/ajussi, czyli wstydzimy się swojej sprawności fizycznej

Starsze osoby (dobrze po 50-tce) w profesjonalnych strojach do wspinaczek górskich/rowerów/aerobiku/wpisz dowolną dziedzinę sportu to widok już typowy dla koreańskiego krajobrazu. Osoby starsze w Polsce kojarzą nam się zazwyczaj z ploteczkami na ławeczce pod blokiem, oglądaniem telewizji, chodzeniem do kościoła... Stąd Korea punktuje jeśli chodzi o temat dbania o zdrowie  i uprawiania aktywności fizycznej w późnym wieku.



 2. Durne programy, czyli what have I just watched?

     Tak jak w tytule - oglądasz myśląc: "Co ja sobie robię????". A raczej swojemu mózgowi. No ok, poza programami typu #praniemózgu jest też wiele ambitniejszych... jednak nie o nich tu mowa :P Niezaprzeczalną jednak zaletą prawie każdego z koreańskich programów są napisy lub wyskakujące komentarze - dlatego polecamy osobom uczącym się koreańskiego.


  3. Sklepy 24/7, czyli nigdy nie schudniemy

Mowa o 7-eleven, C&U i GS25, trzech całodobowych sklepach przypominających coś na kształt polskich Żabek. Z ręką na sercu możemy powiedzieć, że nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie koreańskiej ulicy bez choćby jednego z trzech powyższych szyldów. Otwarte nawet nocą sklepy kuszą dość bogatą ofertą, nie znajdziemy tam tylko typowo paczkowanych smakołyków typu chipsy czy ciastka - w GS’ach i innych sprzedaje się również lunchbox’y, kimbaby, zupy, a także ramyeony (zupy typu instant) – zło ostateczne.


4. Jedzenie uliczne, czyli serio nigdy nie schudniemy (ale warto)

Street food w Korei to temat na osobny post. Powiemy tylko, że słowo ‘dieta’ dawno wyleciało z naszego słownika.


5. Bezpieczeństwo, czyli brak kiboli i innych bejsboli

Stwierdzenie, że w Korei przemoc w jakiejkolwiek postaci nie istnieje byłoby zwykłym kłamstwem. Chciałybyśmy wspomnieć jednak o takim zwykłym poczuciu bezpieczeństwa, a raczej braku strachu przed przebywaniem poza domem nocą. Nikt nie pyta czy mamy jakiś problem, nie potrzeba uciekać wzrokiem przed grupami mężczyzn patrolującymi sklepy monopolowe od godzin wieczornych, a nawet gdy sobie ktoś popije (a wiadomo, że w Korei SIĘ PIJE, i to niemało) to choć może zrobić się nieco głośniej – nikt nie awanturuje się publicznie, częstszym widokiem są skuleni i śpiący gdzie popadnie starsi panowie czy studenciaki. Paulina wspominała już wcześniej, że przez ponad trzy lata mieszkania w Korei z jakimiś zamieszkami spotkała się może ze 2-3 razy, a polegały one na ostrzejszej wymianie zdań, nawet nie bójce czy szarpaninie. W Korei można poczuć się zwyczajnie pewnie – nie obce są nam samotne przechadzki po okolicy czy przebywanie na mieście nocą bez większego niż podstawowe martwienia się o siebie. Polska 0:1 Korea.




6. Hallyu, czyli k-popowo-dramowe szaleństwo

Obydwie wielkimi fankami kpopu nie jesteśmy, przeszłyśmy jednak krótki romans z nim na początku naszej koreańskiej historii (ręka do góry kto pamięta 'Mirotic'! :D). Do dzisiaj pamiętamy szał na ‘Mama’ Exo, zapamiętywanie imion członków zespołu B2ST (kiedy jeszcze padały zdania typu ‘Wszyscy Koreańczycy wyglądają tak samo’ :D), przepychanie o co przystojniejszych idoli (tak jakby miało nam to w czymkolwiek pomóc hahah). Do dzisiaj z pewnym sentymentem puścić sobie możemy stare ulubione kawałki z 2010 roku (ok, zabrzmiało jakby to było 50lat temu) czy posłuchać czegoś z muzyki popularnej, jeśli wpadnie nam gdzieś w ucho, nie możemy jednak powiedzieć, że koreańskiej muzyki słuchamy jakoś tak generalnie. K-dramy, czyli koreańskie seriale mydlane to osobny temat. Ze smutkiem musimy przyznać, że koreańskie dramy nie wpływają dobrze na nasze zdrowie. Psychiczne. Objawy to: oglądanie ich aż do skończenia serii (typowa drama to około 20 odcinków, ot taki jeden dzień z życia) mimo szybkiego znudzenia tematem, szybki napływ uczuć w stronę głównego bohatera, oraz zatracenie kontaktu z rzeczywistością. Także szybkie. Na początku obejrzałyśmy kilka seriali dla przystojnych koreańskich aktorów pomocy przy nauce koreańskiego, zaniepokojona o swoją psychikę Paulina zdecydowała się jednak na odwyk. Szybko. Problem nie dotyczy jednak Moniki, która wydaje się być dość na bieżąco z tytułami dram i imionami aktorów (ciekawe czemu nie aktorek, co, M.? ;)).

Uł jeee (Źródło)
7. Zamawiane jedzenie, czyli kurczak/pizza/mac o 2-ej w nocy

Korea stawia zdecydowanie zbyt wiele pułapek na odchudzających się, i sprawnie działający system dostaw jedzenia do domu jest jedną z nich. Świadomość, że smażony kurczak czy powiększony zestaw z Burger King’a jest na wyciągnięcie ręki nie pomaga w dążeniu do idealnej sylwetki. Koreo, dlaczego nam to robisz?

8. Infantylne przedmioty, czyli jak zaczęłyśmy nosić róż

Choć nigdy nie określiłybyśmy się mianem infantylnych, tak wszelkim słodkim przedmiocikom do kupienia w Korei oprzeć się po prostu nie możemy. Pomadki w uroczych opakowaniach, notesy ze śmiesznymi napisami, naklejki, opaski do włosów z ozdobami, urocze lunchbox’y… można by wymieniać bez końca. A tego typu przedmioty atakują w Korei z każdej strony, na każdym kroku. #braceyourself.



9. Internet, czyli jak ludzie przestali ze sobą rozmawiać

Korea cieszy się jednym z najszybszych i najłatwiej dostępnych połączeń internetowych na świecie. Kojarzycie widok metra z tłumem ludźmi wpatrzonymi w swoje smartfony? No właśnie. 

10. Kongrish, czyli… kongrish

O kongrish, szalonej hybrydzie koreańskiego z angielskim (a czasem czymś pomiędzy) wspominałyśmy już TU i TU. Kongrish to źródło nieustającej uciechy kiedy opanowałyśmy koreański alfabet (czyli hangeul, więcej o nim TU), stanowi także nieocenioną pomoc początkującym jeśli chodzi o język koreańskim (kojarzycie kompjuto?). Bez kongrish świat byłby jakiś taki… smutniejszy.


11.* Ahjumma Fashion Week

Punkt specjalny. Kto nie wie, co w trawie piszczy - odpada w przedbiegach. Koreańskie ahjummy (czyli zamężne panie w starszym już wieku) dobrze zdają sobie z tego sprawę, dlatego też o swój #dailylook dbają szczególnie. Absolutny must have to wzorzyste spodnie z lekkiej, przewiewnej tkaniny, pikowana kamizelka lub polar (w odpowiednio rażącym kolorze), plastikowe klapeczki (dobre zarówno na zakupy, jak i basen), daszek chroniący przed niechcianą opalenizną, no i oczywiście trwała, czyli fryzura modna w każdym sezonie. Zestaw dopełniamy torebką uznanej marki (Gucci, Louis Vuitton czy Prada dadzą radę) lub parasolką i voila! - możemy ruszać na podbój okolicy. 

Let's play (Źródło)
To tyle jeśli chodzi o nasze małe koreańskie fetysze. Jeśli ktoś ma jakieś doświadczenie w cieszeniu się małymi czysto koreańskimi przyjemnościami to czekamy na wasze komentarze :)

2 komentarze

  1. Bezpieczeństwo wewnętrze zapewnione. A jak jest z tym zewnętrznym? W powietrzu nie wisi trochę niepewności związanej z konfliktem zbrojnym z drugą Koreą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odnośnie atmosfery panującej w kraju - nie, ta niepewność wydaje się jednak obecna wyłącznie w mediach na Zachodzie. Odkąd interesuję się Koreą do takich 'głośniejszych' dni doszło kilka razy, w mediach huczało, ale żadnych kroków zagrażających bezpieczeństwu kraju nie doszło. Dodam, że mieszkam w stolicy, Seulu, położonym niecałe 60km od granicy z Północą, gdzie dni niewiele się od siebie różnią mimo nagonki w mediach. Mówię oczywiście od siebie, nie za wszystkich, chociaż słyszałam, że i Koreańczycy sobie nic z tych wiadomości nie robią.

      Usuń