OSTATNIE WPISY

Seoul Lantern Festival (서울빛초롱축제)

3:55 PM ,

Im mroźniej robi się na dworze, tym trudniej wyjść z ocieplonego ondolem mieszkania na spotkanie coraz to ostrzejszej jesieni. Chyba że mamy okazję na spacer podczas festiwalu lampionów na Cheonggyecheon.

Wypada zacząć od wyjaśnienia czym wspomniane miejsce jest. Bo Cheonggyecheon (청계천) to nie nazwa uliczki czy dzielnicy miasta. Mowa tu o dość unikalnej konstrukcji - otwartym w 2005 roku strumieniu przecinającym Seul (ok, troszkę przesadziłam, ale strumień ma ponad 10km długości). Do dzisiaj pamiętam jak w 2011 roku oglądałam zdjęcia Cheonggyecheon zrobione przez Monikę podczas jej pierwszego wypadu do Korei, kiedy to obiecałam sobie, że jeśli kiedyś uda mi się Seul odwiedzić, zajrzę i w tę okolicę. Zapewne stąd sentyment do zdjęcia poniżej, zrobionego na krótko po przylocie do Korei, jeszcze podczas zimy. Bierze mi się na wspominki.

Jeszcze ruda :D

Ale już kto by pomyślał, że na Cheonggyecheon zajrzymy razem z Moniką, i to jeszcze tak szybko. Zdjęcie z góry poszło nieco w odstawkę.
Cheonggyecheon 2014, Double in Korea :)
Cheonggyecheon to miejsce o wielu zaletach. Kiedyś w tym miejscu znajdowała się estakada co znacząco wpływało na zanieczyszczenie powietrza, wiele do życzenia pozostawiała także jakość wody. Ogromne przedsięwzięcie wpłynęło jednak na zmniejszenie ruchu w tej części miasta, poprawiono jakość wody, a posadzone tu wszelkiego rodzaju rośliny oraz drzewa dodały miejscu uroku, spokoju, który według mnie czyni to miejsce pewnego rodzaju oazą dla zabieganego miasta. Po obu stronach strumienia, jak można się domyślić, piętrzą się kilkunastopiętrowe budynki, w okolicy znajduje się ogrom atrakcji turystycznych jak pałace dynastii Joseon (tak, wszystkie pięć), pałac Unhyeonggung czy Insadong, nie wspominając już o Dongdaemun Shopping District, miejscu, które ściąga tłumy, zarówno zagranicznych jak i Koreańczyków. Zwiedzając miasto warto zajść nad Cheonggye, usiąść na schodkach czy choćby kamieniu i posłuchać jak dźwięki miasta łączą się z dźwiękiem płynącej wody.

Źródło
Pomnik generała Yi Sun Shin'a (충무공 이순신 동상) na placu Gwanghwamun (광화문광장) niedaleko strumienia Cheonggye
Pomnik Króla Sejonga Wielkiego (세종대왕 동상), plan Gwanghwamun przed pałacem Gyeongbok
Co roku w listopadzie na strumieniu organizowany jest Seoul Lantern Festival (w tym roku odbył się on w dniach 6-22 listopada), podczas którego przez około trzy tygodnie wystawiane są na wodzie lampiony o wszelkich kształtach i kolorach. Tylko tyle i aż tyle. Przyznam że nazwa wydarzenia może niektórych wprowadzić w błąd - tych, którzy spodziewaliby się na tym festiwalu trafić na wydarzenia kulturalne, zabawy czy sprzedawaną watę cukrową. Chociaż tę ostatnią znajdziemy u jednego z trzęsących się na zimnie sprzedawców, tak na gry i występy już bym nie liczyła. Samo wydarzenie sprowadza się więc raczej do spaceru wzdłuż strumienia i cieszenia często dość tandetnymi lampionami, które jednak późnym listopadowym wieczorem nabierają zupełnie nowych kolorów, przemieniając miejsce w wyjątkowe widowisko.


Wiele lampionów przedstawia co ciekawsze miejsca w mieście - tu: Bukchon Hanol Village

















Choć przyznaję to z gulą w gardle, powyższe zdjęcia nawet w małym stopniu nie oddają charakteru wydarzenia. Napiszę więc krótko: wszystkich będących choć chwilo w Seulu w listopadzie gorąco zachęcam do przejścia się wzdłuż strumienia. Warto.

5 komentarze

  1. Ja bylam we wtorek (17) i na szczescie tlumow nie bylo ^^
    Btw w daty wkradl sie maly blad, strumien otwarto w 2005 ^.~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ooo dziękujemy za podpowiedź, umknęło nam :D a 10lat to jednak sporo ㅋㅋㅋㅋ

      Usuń
  2. OMG. Lapiony to moja skryta miłość... Gdzieś obok neonów.
    Wy już mnie tak swoim blogiem skoreańszczyłyście. Każdy wpis sprawia, że siedzę później w internetach i wyszukuję jeszcze więcej zdjęć czy informacji, a potem to wszystko leci do "must see". Czuję się rozdarta pomiędzy trzema "obozami": chińskim (pierwsza szczeniacka miłość), japońskim (dojrzała miłość) i teraz mam romans z koreańskim. ;>

    Ps. Po tym komentarzu stwierdzić można, że ja wiele miłości w sobie pomieścić mogę do wielu rzeczy...
    PS.2 I to jest prawda :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. MOJA TEŻ! Nocą widok jest niesamowity :)
      Ale miło coś takiego usłyszeć, postaram się o więcej zdjęć lepszej jakości, jeśli uda mi się zajrzeć w jakieś nowe miejsce :) U mnie (u nas? Monika raczej podpisałaby się pod tym:) inaczej, o Chinach czy Japonii czytam/słyszę sporadycznie, Korea to inna bajka :) Ale podejrzewam, że i ja przepadłabym gdybym poświęciła czas na lekturę o tych krajach :D

      Usuń
  3. Pieknie!Jest w tych pokazach odrobina magii.Btw swietny blog,bardzo przyjemnie sie czyta :)

    OdpowiedzUsuń