Smaki i smaczki
Każdy z nas pewnie nie raz słyszał o tym, że będąc za granicą warto
spróbować nowych, lokalnych potraw, poszerzać smakowe horyzonty... jak zwał tak
zwał. Ja rozumiem i zgadzam się. Skłamałabym pisząc, że idea sama w sobie nie
przypada mi do gustu – w końcu to naturalne być ciekawym nowego.
A ludzką rzeczą błądzić, jak się nie raz okaże.
Kuchnia koreańska generalnie bardzo różni się od polskiej.
Mieszkając w Korei już od ponad dobrych dwóch lat oczywistym jest, że miałam/mam
szansę (czasem bardziej odpowiednim wyrażeniem jest ‘skazana jestem’..) na odkrywanie
koreańskiej kuchni, krok po kroku. Wśród spróbowanych do tej pory rzeczy
znalazły się zarówno takie, którymi mogłabym zastąpić pomidorową (żartuję - NIC
nie zastąpi pomidorowej #polakcebulak), jak i ‘smakołyki’, których, jak to
zgrabnie określiła Monika, nie tknę już nigdy zapewne. A oto i te ‘perełki’
oraz inne rewelacje smakowe, które mnie po prostu zaskoczyły (przeważnie w
niezbyt przyjemny sposób) na koreańskiej ziemi.
1. Gopchang (곱창)
Grilowane wnętrzności świnek czy innych krówek. Zdecydowany winner w kategorii ‘potrawa, której spróbowania
będziesz żałować’ oraz bohater artykułu ‘5 dowodów na to, że Azjaci są jacyś
dziwni’. Z tym żałowaniem, że się spróbowało to przesada. Bogatsza jestem w doświadczenie, które pozwoli mi grzecznie odmówić wyjścia
na ów specjał, gdy zostanę zaproszona bez odwiecznego zastanawiania się, co to, z czym to i jak.
2. Bosintang (보신탕)
Kontrowersyjna zupa na bazie mięsa z psa. Wspomniałam o niej TU jako jednym z dań, po które sięga się w upalne dni.
Bosintang (źródło) |
3. Bondegi (번데기)
Bohater głównego zdjęcia posta sprzedawany jest na ulicy oraz zapuszkowany w sklepach. Przyznam się,
że widząc sprzedawane jedwabniki w sklepach na półkach obok tuńczyka czy kukurydzy
sięgnęłam po jedno opakowanie na spróbowanie. Jedno.i.nigdy.więcej.
4. Kałamarniczki (오징어), ośmiorniczki (문어) itp. do wyboru do koloru~
Do piwa, do filmu, na podróż.. sama nie wiem do czego jeszcze. Fakt
faktem wysuszoną ośmiorniczkę i inne owoce morza znajdziemy bez problemu we wszechobecnych tu 7-eleven czy GS’ach (takich koreańskich
Żabkach), co stanowi dla mnie dowód na to, że je się je tu często (słyszałam,
że chętnie z piwem jako przegryzkę... koreańska wersja paluszków?). Przysmaki te sprzedaje się często pocięte w plasterki albo w dużych płatach, całości towarzyszy charakterystyczny smród zapach.
5. Hot-dog w wersji 'ryż zamiast bułki' (밥도그)
O! W końcu coś nie z samego dna (piekła..) czarnej listy. To dość
popularny tu hot-dog w wersji parówka owinięta w ciasto zrobione z ryżu zamiast
popularniejszej wersji kiełbaski w bułce ('bap' (밥) to 'ryż' lub też 'posiłek'; nazwę 'hot-dog' zastąpił 'bap-dog') ;) Najczęściej sprzedawane w sieciówkach, nie jestem pewna czy wersję z ryżem znajdziemy też przy ulicznych stanowiskach, bo łudząco przypominają mi sprzedawane tam koreańskie hot-dogi..
Żródło |
6. Ddong-bbang (똥빵)
Chlebek w kształcie kupki, o którym pisałam TU
7. Seonji Haejangguk ((양)선지해장국)
Coś za przyjemnie się zrobiło. ‘Zupa z mięsem z głowy owcy i skrzepami krwi’, tyle ciśnie mi się na usta.
Doświadczenie wręcz traumatyczne. Wiem, niektórzy to sobie do ust pająka
wsadzą, ale widok pływających w zupie kawałków mięsa przypominających
włoso-tłuszczo-chrząstkowate prostokąty przestraszyłby niejednego.
Przestraszył, ale nie zniechęcił. Z degustacji wątróbko-podejrzanego czegoś
zrezygnowałam jednak po pierwszym gryzie. Pamiętam, ze sadomasochistycznie nabrałam również
na łyżkę sporo ryżu i ‘udekorowałam’ kawałeczkiem (nie myśl, że to z głowy
owcy, nie myśl, że to...’) mięska. W restauracji nie postawiłam ponownie stopy. A słyszałam, że zupa dobra na leczenie kaca..
Uwaga: Nie mogłam znaleźć dokładnej informacji odnośnie wersji zupy, którą miałam (nie)szczęście spróbować, więc to, że zawierała ona coś z głowy owcy proszę traktować z przymrużeniem oka - nie jestem pewna, czy dobrze zrozumiałam wyjaśnienie pani z restauracji.
Uwaga: Nie mogłam znaleźć dokładnej informacji odnośnie wersji zupy, którą miałam (nie)szczęście spróbować, więc to, że zawierała ona coś z głowy owcy proszę traktować z przymrużeniem oka - nie jestem pewna, czy dobrze zrozumiałam wyjaśnienie pani z restauracji.
Yangseonji Haejangguk - ulubiona zupa sadomaso |
8. Odeng (오뎅) / Eomuk (어묵)
Ogólnie: ciasto rybne. Znowu etykietka ‘ciekawe’ ;) Nie jadam za
dużo odeng, ale bardzo lubię jego smak (choć niektórzy za nim nie
przepadają). Odeng sprzedaje się paczkowany w supermarketach i dodaje do zupy,
stanowi tez jedną z koreańskich przystawek, a już bardzo popularne jest wersja w postaci zawiniętego na długiej wykałaczce ciasta. Nie mniej
popularną odmianę stanowią dania 'odeng + coś w odeng', jak choćby tzn. 어묵고로케 (czyt. 'eomuk-goroke') w postaci kulek z ciasta rybnego o różnych nadzieniach: krewetkowym, curry, serowym..
9.Cheongguk jang (청국장)
Będąc raz w jednej z popularnych tu sieciówek (김밥천국, dosł.'Kimbap heaven') przyszło mi do głowy, ze warto
(ach, ten wiatr zmian) spróbować czegoś innego niż ulubione (czyt. bezpieczne, bo przetestowane) 참치찌개 (zupa z kimchi i tuńczykiem czy 뚝불 (zupa na bazie wołowiny), zdecydowałam się więc na wybranie czegoś na chybił trafił z menu. Zupę poczułam zanim zobaczyłam. Z przerażeniem patrzyłam na kelnera, modląc się w duchu, że specjał ten to nie zamówione przeze mnie danie, ale.. niestety.
Cheonggukjang (pożyczone, bo z wrażenia zapomniałam o zdjęciu; źródło) |
Nawet wikipedia ostrzega przed 'zapachem mokrych skarpet' zupy cheonggukjang. Ciekawe tylko, że jako zamiennik polecana jest zupa doenjang, która wg mnie również kwiatami nie pachnie.. |
10. Ramyeon burger (라면버거)
Powszechnie wiadomo, że ramyeony (koreańskie zupki instant) cieszą się w Korei dużą popularnością. Swoich zwolenników ma również fast-food, dlaczego by więc nie połączyć jednego z drugim? Pomysł mógłby się wydawać szalony co poniektórym, naprzeciw oczekiwaniom konsumentów wyszła jednak Lotteria (wschodnioazjatycki McDonald's), która w zeszłym roku wypuściła na rynek takie oto cudeńko:
Plakat reklamowy. 'Edycja limitowana' (źródło). Jak widać, 'załapałam' się ;) |
11. Jedzenie uliczne! (길거리 음식)
Za to Korea ma w moich oczach dużego plusa. Zazwyczaj spotykane przy marketach na świeżym powietrzu uliczne stanowiska kuszą przechodniów cudami, które widać na poniższym kolażu.
Uwaga: Dokładniejszy opis street-food z nazwami w przygotowaniu.
Jedno słowo.. OMNOMNOM (street food, hotteok, gyeran bbang, hot-dog) |
Do powyższej listy chciałabym dorzucić jeszcze kilka rzeczy: na zdjęciach poniżej sprzedawane w ciągnących się kawałkach płaty wołowiny (często jedzone do piwa), wyglądem opakowania przypominający parówki ser (pamiętam to rozczarowanie) oraz.. chrupki czekoladowo-krewetkowe (w sprzedaży również wersja truskawkowa!)..
..oraz wszechobecna czerwona fasola! Wydaje mi się, że to ten słodki smak. Łatwo tu o lody z fasolą, nie wspominając o faszerowaniu nią każdej formy pieczywa.
P.S. Post może być aktualizowany, jeśli będę miała (nie)szczęście znaleźć coś, co po raz kolejny mnie zaskoczy :)
0 komentarze