OSTATNIE WPISY

Tajlandia - Phuket (cz.2)

2:16 PM ,

Bez zbędnego rozpisywania się (żarciki się mnie dzisiaj trzymają): dalsza część zapisu wspomnień z Phuket.


 

#Wyspa Jamesa Bonda

Jak wspomniałam, razem z N. Wykupiłyśmy 3 wycieczki z wielu dostępnych w licznych budkach, na które człowiek wpada na każdym kroku przy plażach w Puket. Obie z N. nie jesteśmy typem turystek biegających z aparatem w każdym kierunku, byle by tylko zobaczyć jak najwięcej i móc to udokumentować przed znajomymi. Z tego powodu podeszłyśmy ostrożnie do reklamowanej wszędzie wycieczki na wyspę Jamesa Bonda. Jedna w planie były jeszcze inne atrakcje, które zachęciły nas do zdecydowania się na nią: przejazd łodzią szybkomotorową (wymyślam sobie nazwy w tym momencie), kajakowanie, obiad na jednej z pobliskich wysp. I nie żałuję podjętej decyzji z jednym komentarzem – liczyłam na tak piękny kolor wody jak przy wyspach Phi Phi ;p


Gdzie ten lazur ja się pytam
Dodatkowe słowo na temat wycieczek: myślę, że te liczne broszury dostępne szeroko w Phuket są idealnym rozwiązaniem organizacyjnym dla wszystkich chcących zwiedzić okolice wyspy czy na niej poszaleć. Wiem, że zazwyczaj organizacja czegoś na własną rękę może prowadzić do oszczędności, ale z mojej perspektywy w Phuket nie ma co się męczyć z szukaniem samemu wszystkich informacji, planowaniem dojazdów itd. Kiedy wszystko jest dostępne w przystępnych cenach. Ale może jestem zbyt wygodna.

Śmiesznie wygląda sama rezerwacja wypadu gdziekolwiek. Wpłaty zaliczki dokonuje się przy wspomnianych stoiskach, czego potwierdzeniem są...dwa zdania wypisane na kopercie. Kto by się bawił w paragony i inne formalne śmieci. Minibus przyjeżdża jednak z rana pod drzwi hotelu (nawet jest wcześniej!), jedziemy w klimatyzowanym samochodzie do przystani, następnie przesiadamy się do długich łódek noszących piętno czasu (ładnie powiedziane, wyglądają jakby miały rozwalić się pośrodku morza, choć podejrzewam, że to zwykły strach przed wodą podsuwa mi takie czarne scenariusze). Płyniemy naprawdę szybko, woda chlusta po bokach prosto w nasze twarze, tak, że czasem trzeba przytrzymywać w górze umocowaną z boku folię przypominającą ceratę kuchenną. Mkniemy wśród wystających z wody wyspach, wyglądających szaro i dość mrocznie. Wyspa Jamesa Bonda jest jedną z nich.



Ludzie zdaja się być podekscytowani dotarciem na miejsce i okazją na ujrzenie słynnej skały i plaży znajdujących się przy wyspie. Mnie fascynuje fakt, że z łódek wysiadamy wspinając się z siedzeń na część wystającą po bokach łódki, starając się nie spaść dzięki przytrzymywaniu kilku metalowych słupków (jak by to nazwać.. takie metalowe tyczki, na których rozpościera się dach, czyli następny kawałek ceraty kuchennej). Znowu – co z ludźmi starszymi na przykład? Pytanie pozostaje bez odpowiedzi ('starsi zostają w domu haha!' nie uznajemy za odpowiedz). Wszyscy tłoczymy się przy najlepszych miejscach na zrobienie zdjęć. Później dosłownie wskakujemy do lodek i płyniemy do miejsca, w którym będziemy kajakować.
'Hey, beautiful'
'Sexy'
'go with me'
Widziałam kiedyś taki filmik o napastowaniu seksualnym (możecie mówić, że przesadzam), na którym sądząc po komentarzach bezskutecznie starano się pokazać jak irytujące jest ciągle zaczepianie dziewczyn na głupie teksty na ulicy. I mam tu na myśli dosłownie zalewanie żarcikami, komentarzami i innym przez cały długi dzien.
Nie wiem czy rzeczywiście w całej Azji osoba biała spotka się z takim przyjęciem, ale o Korei i Tajlandii mogę powiedzieć ze choćby przyglądanie się jest na porządku dziennym.
Sytuacja ta uderzyła mnie zwłaszcza przed/podczas i po kajakowaniu. Tak się rozeźliłam na prowadzącego nasz kajak, ze dosłownie wyrwałam mu wiosło z rak i jak szalona zaczęłam mielić nim na wszystkie strony. Chyba chciałam pokazać, że ze mną nie warto zadzierać. Bo wiosłem przywalę. Samo kajakowanie nie dostarczyło żadnych pięknych widoków, a nerwów i nieco adrenaliny.

Wskakujemy do łódek / Wyspa Jamesa Bonda
Ktoś tu się opiernicza / Nie śpię, bo trzymam ceratę
#Wypad na słonia
Obie z N. i do tej kwestii podeszłyśmy sceptycznie. Przejechać się na tym słoniu czy nie? Oczami wyobraźni widziałam uginające się pod naszym ciężarem umęczone zwierzę. Zmuszone do dostarczania rozrywki w upale lejącym się z nieba, a poza okresem wycieczek zwyczajnie zaniedbywane. Po obgadaniu sprawy dochodzimy z N.do wniosku, że tego typu wyobrażenia trzeba najpierw zweryfikować osobiście, jeśli człowiek chce wyrobić sobie opinię. I tak opłaciłyśmy wycieczkę, w programie której znajdowały się: Monkey Show, Snake Show, Baby Elephant, Elephant Trekking. Po dotarciu na miejsce okazało się, że spełniły się nasze najgorsze scenariusze. ‘Przedstawienia’ odbywały się w brudnych, starych boksach, wokół których walały się....słoniowe kupy (muszę o tym napisać, proszę się nie burzyć). Podczas pierwszego ‘występu’ miałam ochotę wyjść na środek boksu i sprać faceta, który trzymał sznurek do którego uwiązane były małpy. Zwierzęta odpowiednio wytrenowane to rzucały piłką do kosza, to jeździły na rowerku...Na koniec można było sobie zrobić zdjęcie z małpami, wyszłyśmy więc zniesmaczone i wdychając opary ze słoniowego guana czekałyśmy na Snake Show. 

Dziecko jeszcze nie płacze / Snake Show
ATV / Monkey Show
To pewnie niesprawiedliwe, ale węży nie żałowałam tak bardzo jak małp. Byłam pod wrażeniem zręczności Taja, który na czworakach drażnił się z wężem w wyznaczonej przestrzeni. I na koniec kolejna okazja na zdjęcie z egzotycznym zwierzęciem. Ja nie będę żałować braku zdjęcia z kobrą ułożoną na mojej szyi i ramionach, N. się decyduje.

No i  na koniec ta nieszczęsna przejażdżka na słoniu. Wiem, nie musiałam na tego słonia wsiadać i dodatkowo męczyć. Ale naprawdę musiałam to zrobić, nie wystarczyło mi patrzenie. Sama nie wiem. Moja samoświadomość chyba przycichła w tym momencie. Tak czy inaczej, na słoniu się przejechałyśmy. ‘Na górze’ trzęsie jak cholera, naprawdę trzeba było się łapać siedzenia z tyłu, boku, czasem z przodu, żeby nic się nie stało. Ale za to przewodnik był w porządku (powinnam go nazwać ‘Prowadzący Słonia’?) – młody, o miedzianej skórze i ze strzechą na głowie w pewnym momencie zwyczajnie zatrzymał zwierzę i wziął ‘na górę’ swojego synka, którego śmiejąca się mama wyniosła z domku obok. A potem gdyby nigdy nic dzieciak wylądował u mnie, do dziś nie wiem kto był bardziej przerażony, dzieciak czy ja. Grunt, że jak to zazwyczaj bywa w takich sytuacjach, dziecko płaczem upomniało się o uwagę taty (nie powiem, że wszystkie trzymane przeze mnie dzieci płaczą......), ale rozradowany ojciec dosłownie ześlizgnął się z głowy słonia na ziemię i dopiero po wypstrykaniu całej sesji zdjęciowej ponownie dosiadł słonia (?) i odebrał mi malucha. No, ale mały był kochany.
#ATV

Nie ma o czym pisać. Trzeba spróbować samemu.

Niedoświadczeni nie mają się czego obawiać, jak tylko powiedziałyśmy, ze jeździć będziemy po raz pierwszy, razem z nami na osobnym samochodzie (motorze?) pojechało trzech młodych Tajów, którzy w międzyczasie dosiedli się nawet do N. Stanowiącej zagrożenie na drodze.



#Wyspy Phi Phi / Phi Phi Islands

Phi Phi Island stanowiły chyba najbardziej turystyczny punkt, o który zahaczyłyśmy. Nie bez powodu na wyspy ciągną tłumy – przepiękny kolor wody, wspaniałe wyspy i zadbana przystań oferująca snorkeling czy nurkowanie. Widoki – bajka.

Klimatycznie

 Warto było się przemęczyć 2h na jachcie ze ścinającym twarz zimnym wiatrem, wodą chlapiącą przy rampie (‘usiądźmy z boku, będą dobre widoki!’, ‘no pewnie!’ </3), a po południu spalić sobie czoło i uszy mimo kilkukrotnego smarowania ciała balsamem (‘tym razem usiądźmy na samej górze, złapiemy trochę słonce, a woda nie będzie na nas lecieć!’, ‘no pewnie!’ </33).

Jaskinia Wikingów / Vikings' Cave

Z innych momentów w Phuket:

Snorkeling na wyspach Phi Phi


człowiek nie może nawet zjeść w spokoju

mięso krokodyla

o masaż w Tajlandii nietrudno

Simon Cabaret - słynny kabaret transwestytów

Selca time

Odpowiednio ubrane przed Wielkim Buddą

Ojciec Roku

Wyspy Phi Phi

tajlandczyzna

w songthaew, lokalnym busie


przerwa w ATV, podziwianie wyspy

lokalne smaczki: mango z kleistym ryżem, paluszki Pocky o smaku zielonej herbaty,
(sexy) taro chips i inne


Jaskinia Małp.
'Prosimy nie pisać na skale' - wszyscy piszą na skale -.-'

Powrót z Wyspy Jamesa Bonda

1 komentarze