OSTATNIE WPISY

Malezja - Kuala Lumpur (cz.2)

8:15 PM ,

Dalsza część wrażeń ze stolicy Malezji~


#Batu Caves

Batu Caves to zespół jaskiń położonych 13km od Kuala Lumpur i miejsce pielgrzymek hindusów z 42-metrową statuą Murugana - hinduskiego boga wojny i śmierci. Do samego wejścia zabrać się można kolejką KTM. Ciekawostką jest, że niektóre wagony kolejki oznaczone różowymi znakami dostępne są wyłącznie dla kobiet (czytałam, że dla komfortu jazdy muzułmanek). Przed naszym odjazdem przechadzający się po stacji pracownik wygania zabłąkanego chłopaka do innego wagonu. Zagranicznemu siedzącemu tyłem się upieka – chłopak ma długie blond włosy i najwidoczniej nie domyśla się przyczyny chichotów dziewczyn znajdujących się w przedziale.

Dobrze czasem być kobietą ;)

Przy wejściu zauważamy turystów karmiących bananami makaki żyjące na terenie obiektu. Zwierzęta wydają się przyzwyczajone do przebywania blisko ludzi. 

..choć tu zwierzę wydaje się nieco zdziwione

Hanuman, 'wierny towarzysz Ramy'
Kierujemy nasze kroki do jaskini Ramayana i oglądamy ustawione w środku figury przedstawiające historię eposu Ramajana. Niektórym z postaci nadano wizerunek zwierząt i dlatego oglądając ich podświetlone oblicza można dostać gęsiej skórki.



Moria?
W środku lekko zmęczona opieram się o barierkę przy figurach. Patrzę na N. wchodzącą po schodach żeby zobaczyć jaskinię z góry i rezygnuję ze wspinaczki. Obok zauważam mężczyznę z podobną do mojej miną czekającego na żonę. Podczas rozmowy dowiaduję się, że Ramajana opowiada historię króla Ramy, jego brata oraz żony, z epizodami takimi jak porwanie żony Sity przez demona Rawanę (podobieństwo do Troi nasuwa się samo).

Czarny charakter Rawana z jego dziesięcioma głowami
A ta po malajskim jedzeniu - 'Przynieść więcej jedzenia, słudzy!'
*le idzie po pół bawołu*
Zdaje się, że ludzi do BC ściąga głównie popularny posąg Murugana. Za ogromnym monumentem pnie się w górę prawie 300 schodów, które pokonuję zipiąc i podtrzymując spódnicę lekko ograniczającą swobodę ruchu (wejście na górę w spodenkach nie jest dozwolone. Tak jak w przypadku Pałacu Królewskiego w Bankoku, przed wejściem należy wypożyczyć spódnicę czy narzutkę na ramiona, słowem – należy być odpowiednio ubranym).


Figury w jaskini, Wielki Murugan i... no właśnie, co? Po pokonaniu stromych schodów, na których tłoczno od ludzi robiących tysiące zdjęć (hipokryzja. Ja również zostałam do tego ‘zmuszona’) widzimy budki z pamiątkami, sama jaskinia nie robi jednak na mnie większego wrażenia niż poprzednia. Zaskoczona obserwuję żywą kurę przechadzającą się po jej wnętrzu. Nieco dalej od wejścia ma miejsce.. co? Przedstawienie? Dziwacznie ubrani mężczyźni wydają się wykonywać jakiś rytuał, o niewiadomym dla mnie znaczeniu. Słychać muzykę (jak z filmu, ze sceną składania ofiar bogom, w sensie - taka rytualna, rozumiecie), ludzie robią zdjęcia i nagrywają filmiki. Ja idę dalej, zastanawiając się czy wyjaśnienie tego wszystkiego znajdę w internecie. Ot, takie podróżowanie.

Wspomniana statua Murugana, ponoć największy posąg tego bóstwa na świecie
We wnętrzu Jaskini Katedralnej


#świątynia Thean Hou / Thean Hou Temple


  
Lekko trzęsące się na myśl, że zemdlejemy z gorąca gdzieś pośrodku drogi na szczyt do Thean Hou Temple, przezornie łapiemy taksówkę i udajemy się do tej największej w KL chińskiej świątyni. Z T.H.Temple rozciąga się przyjemny widok na miasto – piszę ‘przyjemny’, bo miejsce wydaje się idealnie sprzyjać chwilowej ucieczce od tłumu. Wyobraźcie sobie ławeczkę ukrytą w cieniu budynków lub drzew, szum strumienia wody z pobliskiej sadzawki i ponad wszystko unoszący się w powietrzu zapach kadzidełek. Idealnie, gdy miasto da nam w kość.
Przed wejściem do świątyni
Kojący szum wody
Ze świątyni widać nawet wieże Menara oraz Petronas
Przed wejściem zauważamy malutką wystawę figur, podchodzimy więc zaciekawione. Okazuje się, że figury przedstawiają znaki chińskiego zodiaku – w którym rok urodzenia determinuje nasz zodiak. Z wizyty w seulskim Gyeongbokgung wiem już, że moim znakiem jest Kurczak (chociaż nie małpa...), tym razem możemy również przeczytać krótką charakterystykę dołączoną do figur na kamiennych tabliczkach.



'93!
'91, czyli rocznik Moniki ;)
Przed wejściem do głównej świątyni przechodzimy obok stoisk z pamiątkami oraz siadamy na skromny posiłek przy jedynej restauracyjce. Plastikowe stoliki i krzesełka, ogólna prostota. Początkowo dziwi mnie widok biura matrymonialnego ulokowanego obok budki serwującej ciastka i dziwaczne jajka zanurzone w brązowej wodzie. Ale w sumie, czemu nie? U nas nastrojowi wydarzenia jakim jest zawarcie związku małżeńskiego towarzyszy kościół katolicki, tu – chińska świątynia. To te tradycyjne ciastka wprowadziły mnie chwilowo w błąd.




N. zjadła i przeżyła
Rozglądam się dalej, usilnie starając uniknąć przeszywającego spojrzenia faceta siedzącego na stoliku obok. Często tandetne pamiątki, różne rodzaje herbat, stare budy, tanie stoliki... a jednak odczuwam pewnego rodzaju spokój, to pewnie przez ten brak ludzi, chwilowy odpoczynek, bliskość obiektu religijnego może? Zaczynam myśleć o ludziach poświęcających się życiu duchowemu, oraz korzyściach płynących z prowadzenia niemal pustelniczego życia, jednostkach spędzających czas na kultywowaniu ducha poprzez modlitwę i lekturę pism świętych, a także...

O, mają wifi’, mówi N., dwoma słowami przywołując mnie do rzeczywistości.
Typowa garkuchnia
Chcąc wejść do części głównej obiektu, a raczej ‘właściwej’ świątyni, należy zdjąć buty. Wchodząc, kątem oka widzę N.składającą ręcę jak do modlitwy i wznoszącą je lekko ponad głowę. Czuję się nieco nie na miejscu. Nie za bardzo wiem jak należy zachować się w tego rodzaju miejscach – buddyjskich świątyniach czy islamskich meczetach, ażeby nikogo nie urazić, okazać należyty szacunek. Starsza pani siedząca przy długim stoliku z jakimiś broszurkami obserwuje mnie przez chwilę. Wyobraźnia podpowiada mi, że spogląda z dezaprobatą na moje krótkie szorty, oddalam się więc w stronę ustawionych pośrodku stolików. W świątyni za małą darowiznę można wylosować sobie małą wróżbę; wystarczy zamieszać wśród długich patyczków stojących w pewnym naczyniu, a następnie sprawdzić numerek na końcu wybranego patyczka i wyciągnąć wróżbę z szufladki z odpowiednim numerem. Spokojnie, wróżby są zarówno w języku chińskim, jak i angielskim. Przy przeczytaniu mojej mam ochotę się roześmiać – ciekawe czy wielu ma tak, że czytając tego rodzaju wróżby i horoskopy, stara się dopasować ich słowa do swojej aktualnej sytuacji życiowej? Wychodzę poszukać N. i zastać ją palącą kadzidełka przed ołtarzykiem przy wejściu.



Piękne ozdoby na dachach

Ciekawe czy tak jak w Gyeongbokgung figurki te mają za zadanie przepędzać złe duchy?

0 komentarze