OSTATNIE WPISY

Malezja - Kuala Lumpur (cz.1)

11:48 AM ,

Od samego początku jest typowo egzotycznie. Przy lądowaniu w KL zauważamy wielką plantację bananów* znajdującą się przy samym lotnisku. Jest bardziej duszno niż w dopiero co opuszczonej Korei. Przy kontroli paszportów zauważam znak informujący pasażerów czego nie wolno wnosić na pokład samolotu. No flammable liquids. No sharp objects. No durian.

Witamy w Malezji.


*internet znowu wytknie mi błędy. Na wspomnianej plantacji nie rosną bananowce a palmy oleiste. Dzięki Bogu za internet.
#organizacyjnie

Poinstruowane relacjami backpackerów (‘Malezja to nie Tajlandia’ <3) jeszcze przed przylotem rezerwujemy pokój w guesthousie. Z lotniska wystarczy złapać autobus do centrum, później to już z górki. Na stacji metra raczej się nikt nie zgubi, o drogę bez trudu można wypytywać miejscowych. Prawie każda z zaczepionych przez nas osób posługiwała się mniej lub bardziej płynnym angielskim – i chciałabym dodać, że wszyscy byli bardzo uprzejmi (raz poproszona o pomoc pani ze sklepu zwyczajnie zostawiła koleżankę na posterunku i poświęciła nam dobre 5 minut na szukaniu drogi). 

Głodne już od przylotu rozpoczynamy wycieczkę od sprawdzania lokalnej kuchni. Na zdjęciu chyba najpopularniejsze malajskie danie - nasi lemak
Na lotnisku prosimy o bilety do KL Sentral. Znużona pani w okienku nie pyta nawet, o której godzinie chcemy jechać. Najbliższy autobus odjeżdża za 15 minut i to na niego wydane nam zostają bilety.

KL Sentral - główny punkt przesiadkowy w KL, z autobusami, chyba wszystkimi liniami metra i kolejki podmiejskiej, jeśli mogę to tak określić
Podejrzewam, że gdybyśmy nie dostały wskazówek dojazdu od właściciela hostelu, metro w KL mogłoby się na pierwszy rzut oka wydać nam dość skomplikowane. LRT, KTM ... ciężko się połapać, co jest metrem, co kolejką, co jedzie gdzie, więc dla oszczędności czasu i nerwów warto zapytać w punkcie informacji. I nie uważam tego za brak ‘ogarnięcia’ czy przesadę. Raz chciałyśmy dostać się na dworzec w innej części miasta, w automacie z biletami na metro zaopatrzyłyśmy się więc w potrzebny żeton. Odstałyśmy swoje po czym dotarło do nas, że obejmuje on dłuższą (i przez to droższą!) drogę metrem, z dwoma przesiadkami, a lepszym rozwiązaniem jest wzięcie kolejki KTM. Ale to taka anegdota z życia niezbyt ogarniętych.

Czytałam, że Malezja to 'kraj muzułmański z umiarkowanym podejściem do islamu';
bilet-żeton
W metrze obowiązują jednorazowe bilety (w formie żetonów). Co prawda zauważyłam, że ‘lokale’ korzystają z jakichś kart, my jednak skazane jesteśmy na kupowanie biletu przy każdej okazji. Czekanie w kolejce do automatów jest nieco żmudne, maszyny nie przyjmują też często banknotów o nominałach większych niż 5 czy 10RM (RM = ringgit malezyjski, waluta Malezji), warto sprawdzić więc zawartość portfela i to w jakiej kolejce się ustawiamy.

Jedna rzecz zdziwiła mnie w metrze. Niektóre z automatów przyjmują wyłącznie monety. Należy więc również sprawdzić wyświetlany na nich napis. Niby wszystkie logiczne i cacy, dziwne jest tylko to, że napisy te mogą się nagle zmienić przed naszymi oczami. I tak licząc na zakup biletu za banknoty można się zdziwić kiedy maszyna nagle zażąda monet. Łatwo w ten sposób wylądować znowu na końcu kolejki. Ludzie są uprzejmi, ale czekające za tobą dziesięć osób raczej łaskawie nie pozwoli ci poczekać na kolejną zmianę w systemie..


#na piechotę


Z N. uwielbiamy spacery. Mimo upału dzielnie przechadzamy się ulicami miast starając się zobaczyć ‘normalne’, codzienne życie ich mieszkańców. Przyjemność ze spaceru urozmaicona zostaje znaną mi już z Tajlandii koniecznością przebiegania przez ulice, przy których albo:

a) nie ma pasów dla pieszych
b) nie istnieje wynalazek zwany chodnikiem
c) co prawda chodnik, przejście i światła są, ostatnie jednak działają tylko w jeden sposób mianowicie – ciągle świecąc na czerwono.

Ten znak powinien przedstawiać człowieka w biegu

Czekając na przejście przez ulicę

#śródmieście

Wychodzimy z guesthouse’u grubo przed południem, a i tak mam wrażenie, że słońce osiągnęło zenit. Dzielnie kroczymy do przodu, rzadko kiedy posiłkując się i tak bardzo prowizoryczną mapą miasta. Od początku zauważamy dużą liczbę muzułmanów – wiele kobiet nosi na głowie hijab, niektóre noszą burki (jeśli nie mylę z innym strojem). W oczy rzuca się również liczba świątyń buddyjskich, hinduskich oraz islamskich meczetów, a także ciekawa architektura miasta.


Przechodząc przez park obserwujemy górującą nad miastem KL Tower (Menara Kuala Lumpur - wieżę telewizyjną o wysokości ponad 400m)
W Malezji skuter jest jednym z popularniejszych środków transportu
Pod daszkami kamieniczek znajduje się wiele mniejszych sklepików typu księgarnie, różnego rodzaju warsztaty, najwięcej widzimy jednak sklepów z taką oto odzieżą
Panggung Bandaraya, teatr
Sultan Abdul Samad Building
National Textile Museum
#odpoczynek


W ucieczce przed żarem szukamy schronienia przy fontannie na Merdeka Square. Na miejscu przesiadują już lokale, przeważnie zatopieni w lekturze, oraz turyści, podobnie jak my szukający chwilowej ulgi. Niektóre ze starszych osób z zamkniętymi oczami siedzących na kamiennych murkach zdają się pogrążone w medytacji.

Wydaje się, że ochłody trudno by szukać nawet gdybym miała wskoczyć do fontanny. Łyk wody i ruszamy dalej.


Zaraz za skwerem znajduje się galeria miejska, w której można obejrzeć miniaturę miasta - w pakiecie znajduje się krótki film prezentujący projekty architektoniczne będące obecnie w budowie i których ukończenie szacuje się na najbliższe 5 lat - nowe centra handlowe, wyższe budynki..

Ciekawe drzewo w środku galerii, z uroczymi pluszowymi zwierzętami

Batik - technika farbowania tkanin poprzez farbowanie kolejnych warstw nakładanego wosku
Chyba większość turystów nie odchodzi bez zrobienia sobie zdjęcia przy/na/w tym oto miejscu:

Galerianki ;)

#National Monument #Little India #Chinatown


W KL oprócz centrum ‘przelotem’ zahaczamy również o inne atrakcje miasta. Trochę bezładnie przemieszczając się z miejsca na miejsce docieramy do parku, w którym mieści się pomnik upamiętniających tych, którzy polegli w walce o niepodległość kraju.

Następnie kierujemy kroki na południe gdzie w dzielnicy indyjskiej mamy okazję przyjrzeć się najbardziej tandetnym ozdobom ulicznym, zjeść świetne curry na bananowym liściu oraz zadumać nad brzydotą postawionej na środku skrzyżowania fontannie.



'Tak.. najbrzydsza jaką widziałam.'
Z Chinatown mam tylko zdjęcie wejścia nocą. Zajęta ucieczką przed namawiaczami wszystkich restauracji i kramów znajdujących się w tej dzielnicy nie miałam zbytnio okazji na fotografowanie.


Na koniec zdjęcia przedmiotów ze stoisk w Central Market, w którym z łatwością zaopatrzymy się w pamiątki z podróży – chusty, biżuterię, torby, pocztówki..


#Petronas Towers #KL Tower


Do 2004 roku utrzymywały tytuł najwyższych budynków świata. Ich wizerunek widnieje na chyba każdej z możliwych rodzajów pamiątek - pocztówkach, koszulkach, breloczkach. Podświetlony nocą budynek stanowi wręcz spektakularne widok. Popularne bliźniacze wieże Petronas można bez wątpienia nazwać wizytówką miasta.

Między wieżami znajduje się centrum handlowe - Suria KLCC (Kuala Lumpur City Centre). Stojąc przed wejściem spoglądamy w górę starając się ogarnąć rozmiary budowli.

Selfie z kija, ale nie dało rady inaczej!


Więcej bezładnych myśli na temat Kuala Lumpur pod tym linkiem - KL (cz.2)

0 komentarze