Malta - CZĘŚĆ 1
Tym oto rajskim wręcz akcentem zaczynam relację z urlopu~~
Na pierwszy ogień garść suchego info:
- Malta należy do najmniejszych państw na Morzu Śródziemnym
- w skład archipelagu Wysp Maltańskich wchodzą: Malta, Gozo,
Comino, Cominotto, Wyspa Św.Pawła i Filfla
- Malta znajduje się 75km na południe od Sycylii i 240km na
północ od wybrzeży Libii
- języki urzędowe to maltański i angielski
- walutą jest – rzecz jasna – euro
Nam przez 7dni udało się odwiedzić trzy główne wyspy, czyli
Maltę, Gozo i Comino. Zaznaczam od razu na wstępie, że pojechaliśmy typowo
turystycznie i wypoczynkowo, bez zapędów travellerowskich ;) W zeszłym roku razem
ze znajomymi urządziliśmy sobie typową objazdówkę po trzech chorwackich
miastach, dlatego też uznaliśmy, że tegoroczne wakacje będą stać pod znakiem
wylegiwania się na plaży i pluskania w krystalicznej wodzie haha
Wycieczki jednak były, mianowicie trzy. Mimo że
organizowaliśmy sobie wyjazd sami (na tę chwilę wolę tę opcję aniżeli biura
podróży – chociaż na pewno przyjdzie mi z takiego rozwiązania kiedyś skorzystać),
przy pomocy kilku stronek (DZIĘKI BOGU ZA INTERNET), w tym przede wszystkim www.maltaigozo.pl (!!!) udało się ogarnąć
praktycznie wszystko, co było nam potrzebne do wyjazdu, w tym transfer z/na
lotnisko, bilety i ZNIŻKI (!) na konkretne atrakcje czy wskazówki typu co/gdzie/za ile.
Szczerze polecamy powyższą stronkę (jeszcze raz : www.maltaigozo.pl), znajdziecie tam odpowiedź
na każde pytanie, administratorzy odpowiadają też regularnie na pytania
czytelników, za co możemy dać 5 z plusem :)
To tyle w kwestii organizacji. Jakie wrażenia po
odwiedzinach na maltańskiej ziemii? Po pierwsze: GORRRRRĄĄĄĄĄCOOOOO. Byliśmy
świadomi, że decydując się na przylot pod koniec lipca ryzykujemy oparzenia (w
moim przypadku) trzeciego stopnia, ale i tak byliśmy w szoku pod względem
panującej w czasie naszego pobytu duchoty rodem z Korei. Temperatura przez całe
siedem dni utrzymywała się na poziomie 30-38°C w cieniu, za to liczyć można
było na wietrzyk (a czasami nawet i WICHER), praktycznie o każdej porze dnia. I
jak tak sobie pomyślę, to jednak tylko i wyłącznie dzięki Malcie przeżyliśmy
tegoroczne sierpniowe upały w Polsce :)
Po drugie: MOOOOOORZEEEEEEE. Co prawda w Chorwacji kolor i przejrzystość wody też robiła wrażenie, ale Malta plasuje się teraż na pierwszym miejscu w moim rankingu :) Odwiedzane przez nas plaże były na ogół kamieniste, ale rzuciło nam się w oczy kilka piaszczystych (głównie z busików, którymi przemierzaliśmy Maltę).
Po trzecie: LUDZIE. Maltańczycy są PRZEuprzejmi, odpowiadają na każde, nawet najbardziej banalne, pytanie z uśmiechem, bez cienia irytacji, ba, zdarzyło nam się nawet, że jeden z kierowców piętrowego autobusu, zaparkował swoją machinę wyłącznie po to, by z niego wysiąść i sprawdzić na swoim smartfonie coś, o co go akurat spytaliśmy. Doszedł do tego nawet telefon do przyjaciela :D Poza tym należy tu też wspomnieć o komunikacji, która przeiegała bezproblemowo z uwagi na fakt, że na Malcie oprócz maltańskiego (MASAKRA, nauczyłam się wyłącznie grazzi - dziękuję i saħħa - do widzenia), urzędowym językiem jest też stary, dobry inglisz.
Dużym atutem tego kraju jest też na pewno jego wielkość – nawet w kilka dni da się go zwiedzić wzdłuż i wszerz - zakładając, że jedzie się bardziej w tym celu, aniżeli samego ładowania baterii na piachu/skałach.
Po drugie: MOOOOOORZEEEEEEE. Co prawda w Chorwacji kolor i przejrzystość wody też robiła wrażenie, ale Malta plasuje się teraż na pierwszym miejscu w moim rankingu :) Odwiedzane przez nas plaże były na ogół kamieniste, ale rzuciło nam się w oczy kilka piaszczystych (głównie z busików, którymi przemierzaliśmy Maltę).
Po trzecie: LUDZIE. Maltańczycy są PRZEuprzejmi, odpowiadają na każde, nawet najbardziej banalne, pytanie z uśmiechem, bez cienia irytacji, ba, zdarzyło nam się nawet, że jeden z kierowców piętrowego autobusu, zaparkował swoją machinę wyłącznie po to, by z niego wysiąść i sprawdzić na swoim smartfonie coś, o co go akurat spytaliśmy. Doszedł do tego nawet telefon do przyjaciela :D Poza tym należy tu też wspomnieć o komunikacji, która przeiegała bezproblemowo z uwagi na fakt, że na Malcie oprócz maltańskiego (MASAKRA, nauczyłam się wyłącznie grazzi - dziękuję i saħħa - do widzenia), urzędowym językiem jest też stary, dobry inglisz.
Dużym atutem tego kraju jest też na pewno jego wielkość – nawet w kilka dni da się go zwiedzić wzdłuż i wszerz - zakładając, że jedzie się bardziej w tym celu, aniżeli samego ładowania baterii na piachu/skałach.
BUGIBBA - 22~24.07
Pierwszy wypad mieliśmy zaplanowany dopiero na 25.lipca, ostatecznie wykupiliśmy jeszcze jedną wycieczkę, na 24.lipca, co
oznaczało półtora dnia bezceremonialnego opierdzielania się na plaży w
Bugibbie, gdzie się zatrzymaliśmy. Pogoda i mój obecny stan błogosławiony (♥) zdecydowały o braku
pieszych wędrówek po prażących się w słońcu trasach, niestety z autobusami też
się sprawa miała so-so. Nie cierpieliśmy
jednak z tego powodu, wyjaśnienie we wstępie kk
POŁUDNIOWA CZĘŚĆ MALTY - 24.07
pałaszujemy królika po maltańsku :) |
Z początku chcieliśmy
wykupić sobie objazdówkę typu Jeep Safari (http://www.maltaigozo.pl/malta-jeep-safari-od-a-do-z/) , ten typ atrakcji
niestety odpadł. Wybraliśmy więc bardzo popularną formę zwiedzania wysp, czyli
piętrowy autobus - Sightseeing Hop On Hop Off Bus. Tournée na górnym piętrze
jest frajdą samą w sobie - robienie zdjęć jest jednak mocno utrudnione przez
silny wiatr, który (dosłownie!) zmiatał kapelusze z głów turystów (my
cwaniaki zaopatrzyliśmy się dodatkowo w pareo, czy jak to określił mój mąż -
babcine chusty XXL, więc obyło się bez udaru). Kursy takowymi autobusami na
samej Malcie są podzielone na południowy i północny – wstępnie wchodziły w grę
obydwa, jednak po zetknięciu się z maltańskim Mordorem pogodowym,
zdecydowaliśmy się tylko na kurs po południowej części Malty, którą wykupiliśmy
już na miejscu.
Trasa obejmowała
przystanków, na których można było wysiąść z autobusu i zwiedzić konkretną
atrakcję. Wiązało się to jednak z czekaniem 30 minut na kolejnego busa w dalszą
drogę. Tak więc nasz plan zakładał opuszczenie autobusu przy Three Cities,
Valeccie, wiosce Marsalokk i Blue Grotto.
Ostatecznie opuściliśmy jednak
Valettę – mimo, iż stolica kusiła, i to bardzo, byliśmy już bliscy omdlenia z
przegrzania :p Obiecaliśmy sobie, że Valettę odwiedzimy następnym razem (który
będzie na pewno!).
Takie widoki |
turyści |
Three Cities - a raczej to, co zobacyzliśmy po wyjściu z autobusu |
Marsaxlokk |
W drodze do Blue Grotto |
Zdjęcia z wnętrz jaskini wyszły dość średnio (niech zgadnę, kto je robił...) |
RADOŚĆ :D |
0 komentarze